Obóz wędrowny w Beskidzie Niskim
W roku 2002 mieli¶my uczestników z Białej Podlaskiej, Kodeńca, Krakowa, Lubartowa, Lublina, Olsztyna i ¦widnika. Poniżej fotografie z imprezy. Fot. Firma Pietrosul. Pamiętnik z obozu w Beskidzie Niskim Dzień 1 Przyjechali¶my na miejsce naszego zamieszkania około 16.00. Drogę z Lublina przebyli¶my dwoma poci±gami i autobusem. W Zawadce Rymanowskiej wprowadzili¶my się do chaty. Do końca dnia odpoczywali¶my i poznawali¶my okolicę domku. W pierwszej chwili po wej¶ciu do pokoju, w którym mieli¶my mieszkać, ogarnęło mnie przerażenie, bo były tylko trzy prycze. Jednak, kiedy wszyscy zajęli miejsca, okazało się, że wszyscy się zmie¶cili. Po grze w karty poszli¶my spać. Dzień 2 Tego dnia poszli¶my na wycieczkę, która miała na celu wyselekcjonowanie grupy biwakowej. Ja prowadziłem wyprawę, szli¶my drogami le¶nymi i lasem. Niestety zrobili¶my kółko i wrócili¶my do bazy. Na obiad była zupa i ziemniaki z potrawk±. Wieczorem zrobili¶my ognisko, a następnie poszli¶my spać. Dzień 3 Rano samochodem zostały zawiezione namioty i jedzenie. Zjedli¶my ¶niadanie i wyszli¶my z dużymi plecakami w góry. Pierwszym obozem było Stasianie. Doszli¶my tu po 3 godzinach marszu. Na miejscu czekały na nas już rozbite namioty. Byłem w wachcie i robili¶my kanapki. Potem poszli¶my się k±pać do pobliskiego strumyka. Woda była nawet ciepła jak na górsk± rzekę. Następnie podgrzali¶my fasolkę po bretońsku, któr± zjedli¶my na kolację. Grali¶my w siatkówkę na pobliskim boisku. Wieczorem grali¶my w namiocie w karty, po czym poszli¶my spać. Dzień 4 Rano miałem razem z reszt± dyżuru przygotować ¶niadanie. A ponieważ woda gotuje się około godziny, musieli¶my wstać o 6.00. Ja obudziłem się przed szóst± i rozpaliłem ognisko. Po zjedzeniu ¶niadania okazało się, że nie musimy i¶ć całej drogi. Mógł nas podwieĽć bus, który jechał obok naszego biwaku. Ale, żeby w ten sposób skrócić sobie drogę, trzeba było szybko zwin±ć całe obozowisko i przygotować się do drogi. Po spakowaniu namiotów, garnków i jedzenia plecaki zrobiły się cięższe. Bus podwiózł nas kawał drogi i dlatego do Jasiela dotarli¶my wcze¶nie. Rozłożyli¶my namioty, naznosili¶my drewna i resztę czasu mieli¶my wolne. K±pali¶my się w strumyczku, jednak tym razem woda była o wiele zimniejsza. Do wieczora grali¶my w karty i jedli¶my jagody. Przed położeniem się spać słuchali¶my przy ognisku opowiadań przewodnika o starych czasach tych ziem, na których byli¶my. Dzień 5 Zaraz po zjedzeniu ¶niadania wyruszyli¶my na górę Kamień. Nie wzięli¶my ze sob± małych plecaków, więc dwie osoby miały rzeczy w dużym plecaku i nosiły go na zmianę. Po drodze odkryli¶my dużo jagód. Cał± drogę szli¶my lasem, ponieważ s± to niewielkie góry. Kamień jest większym szczytem - 857 m. Do obozu wrócili¶my około 14.00. Wycieczka trwała 6 godzin, a po powrocie stopy miałem obtarte, odparzone, zmęczone. Od razu poszli¶my do strumyczka i tam długo moczyli¶my nogi. Następnie poszli¶my do lasu po drewno do ogniska. Na obiado-kolację było piure z konserw±, a potem kisiel. Z jedzeniem kisielu miałem ciężko, bo miałem tylko widelec, ale udało się. Po grze w karty i ognisku z gitar± poszli¶my spać. Dzień 6 Wstali¶my, zjedli¶my ¶niadanie i wyruszyli¶my na Kanasiówkę i Pasikę. Szli¶my 4 godziny. Można było jeszcze dłużej pochodzić, ale czę¶ć osób wróciła, w tym i ja. Po powrocie co¶ zjedli¶my i poszli¶my spać. Ja zasn±łem na ławce. Na obiad było piure z fasolk± i trochę makaronu z jagodami. Do wieczora robili¶my to co zwykle. Dzień 7 Wstali¶my do¶ć rano, spakowali¶my się i złożyli¶my obozowisko. W drogę wyruszyli¶my około 8.00. Kawałek szli¶my t± sam± drog±, co na pole namiotowe, ale potem skręcili¶my i szli¶my lasem. Chociaż nie nie¶li¶my już jedzenia, plecaki dalej były ciężkie. Na przystanek autobusowy w Moszczańcu dotarli¶my o 10.00 i mieli¶my kupę czasu. Cał± drogę szło nam się dobrze, bo motywowała nas my¶l, że na miejscu jest sklep. Po doj¶ciu do sklepu zrobili¶my spore zapasy słodyczy. Następnie dojechali¶my autobusem do Trzciany. Do chaty w Zawadce Rymanowskiej mieli¶my jeszcze kawałek. Po drodze było bardzo gor±co. Na miejscu złożyli¶my plecaki i poszli¶my moczyć nogi. Rozłożyli¶my dwa namioty dla młodszej grupy, ponieważ nie zmie¶ciliby¶my się razem w pokoju. Jak tylko rozłożyli¶my namioty, zaczęło lać. Dzień 8 Rano wyszli¶my na Cergow±. Młodsza grupa poszło do Stasiania na biwak. Jak większo¶ć dróg w tych górach, ta także prowadziła przez bukowy las. Na szczycie stał krzyż, przy którym odpoczywali¶my. Potem zeszli¶my na drug± stronę zbocza do Złotej Studni. Jest to miejsce kultu ¶w. Jana z Dukli. Następnie weszli¶my znowu na szczyt, a stamt±d poszli¶my do domu. W czasie drogi jedli¶my maliny. W bazie na obiad były pierogi ruskie. Były bardzo dobre i dlatego wszyscy przejedli¶my się. Dzień 9 Dzisiaj poszli¶my do pustelni ¶w. Jana z Dukli. Kawałek szło się szos±, potem drog± do pustelni. Były tam maliny, a na miejscu ko¶ciółek i miejsce do nabierania wody. Był tam remont i dlatego otoczenie było brzydkie. Za to ¶wi±tynia, choć mała, była bardzo ładna. Dalej poszli¶my szlakiem na szczyt sk±d roztaczał się krajobraz beskidzki. Po czym zaczęli¶my schodzić. Jedli¶my malutkie czere¶nie z jakiego¶ starego sadu. Ł±k± doszli¶my do szosy. Potem poszli¶my drog± prowadz±c± wzdłuż Jasiołki. Po drodze byli¶my jeszcze w ko¶ciele w Trzcianie, który dawniej był cerkwi± i w którym pozostały ozdoby cerkiewne. W domu jedli¶my zupę i kotleciki. O 23.00 wyszli¶my na manewry nocne w sze¶cioosobowej grupie. Doszli¶my po ciemku aż do szczytu Piotrusia. Doszli¶my tam około drugiej w nocy. Musieli¶my znaleĽć w miarę płaskie miejsce bez jeżyn, żeby tam spać. Rozpalili¶my małe ognisko i na nim zagotowali¶my w menażce wodę na herbatę. Tej nocy było gor±co i spali¶my pod gołym niebem. Dzień 10 Wstali¶my o 9.00 i wyruszyli¶my w drogę. Przeszli¶my kawałek i zatrzymali¶my się na jedzenie. Następnie id±c zauważyli¶my drug± grupę. Schowali¶my się i dlatego oni nie zauważyli nas. Doszli¶my do Stasiania, złożyli¶my namioty młodszej grupy, która była na biwaku. Oddali¶my ¶piwory i karimaty do samochodu i poszli¶my do Zawadki. I znowu, kiedy tylko doszli¶my, zacz±ł padać deszcz. Na obiad była pizza - po pół dla każdego, a potem ciastka. Wieczorem grali¶my w mafię i poszli¶my spać. Dzień 11 Do Lublina przyjechali¶my o 18:30. Paweł Zaj±czkowski (lat 14 i pół) z Kodeńca |